Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Cogito86
Posty: 21
Rejestracja: 22 gru 2021, 17:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Po raz 3 żona kazała mi się wyprowadzić i chcę rozwodu.

Post autor: Cogito86 »

Witam serdecznie wszystkich forumowiczów. Na forum jestem od grudnia ubiegłego roku kiedy w moim małżeństwie zaczęło się psuć na tyle że moja zona z którą jestem już 8 lat po ślubie stwierdziła że już mnie nie kocha i chcę żebym się wyprowadził od niej i naszego syna który ma 7 lat, Mieszka z nami również jej syn z poprzedniego związku który ma lat 16.

Wiem że nie bylem dobrym mężem gdyż kiedyś w kłótni naubliżałem jej i w nerwach powiedziałem że zmarnowała mi życie i przed nią miałem lepsze kobiety, przez tą kłótnie musiałem się wyprowadzić na 2 tygodnie, po tym czasie zona mi wybaczyła i chciała dalej że mną żyć i było dobrze do czasu jak moja żona zaczęła mi wytykać że dokuczam jej psychicznie i nie wspieram ja na tyle ile ona by chciała, do tego stwierdziła że nie pomagam jej na tyle dużo żeby ją odciążać od obowiązków domowych. O wszystko się ze mną kociła np. kubki po herbacie, kawie są poodbijane, za mało odkurzam, mlaskam, siorbie, nie jeżdżę do lekarza z synem tylko ona musi, że nie wychodzę za często za synem na plac zabaw. dużo by wymieniać tych żali mojej żony.

Jak już pisałem wyżej na forum jestem od grudnia ubiegłego roku wtedy wyprowadziłem się od zony po raz drugi a właściwie wyrzuciła mnie żona i wtedy napisałem pierwszy mój post na tym forum o to on.

viewtopic.php?t=4657

Wtedy żona po 4 miesiącach nie mieszkania razem stwierdziła że szkoda jej tych 7 lat razem i chcę żeby syn miał ojca przy sobie bo już jeden jej syn z poprzedniego związku nie ma ojca a ona nie chcę żeby i ten drugi syn tego samego nie przechodził. I tak wrodziliśmy do siebie akurat jakoś tydzień lub 2 przed Wielkanocą. Strasznie się cieszyłem z tego powodu już sobie powiedziałem że nigdy nie dopuszczę do ponownego kryzysu w swoim małżeństwie, niestety przeliczyłem się nawet zaledwie po 7 miesiącach od powrotu ponownie wyleciałem od swojej żony, synka, ponownie powrócił ten sam koszmar. Jak się komuś będzie chciało to może przeczytać o powodach mojej ubiegłorocznego poważniejszego kryzysu.
Nie mam pojęcia jak bym idealnym mężem dla żony, pracuję, nie pije nie pale chociaż przez ostatnie nerwy ponownie popalam, nie zdradzam, nie bije żony, codziennie dzwonie po pracy czy coś trzeba kupić czy coś jej w pracy pomóc (żona pracuje w domu i czasami coś trzeba jej przywieść lub zawieść) codziennie się o to pytam, po pracy śmieci wynosiłem, po obiedzie pozmywałem, żona ma 2 psy jak kiedyś się jej pyłem czy jej wyprowadzać te psy to zawsze twierdziła że to są jej psy i ona będzie je wyprowadzać po za tym mi szczekają i ona nie chcę żebym je wyprowadzał, do lekarza z małym jeździła bo zawsze twierdziła że ja nie dopytam się dobrze wszystkiego lekarza i wolała sama jechać czasami jak ją namówiłem to wspólnie jechaliśmy. Zona ciągle twierdzi że nic jej nie pomagam a jak coś jej pomagam to ona w tym czasie robi obiad albo pranie i to mój jak to ona twierdzi zasrany obowiązek łaski nie robię.

Przejdę do konkretów. 15 października pojechaliśmy wspólnie do większego miasta do parku dinozaurów, później pojechaliśmy do pizzerii na obiad a na koniec co centrum handlowego na zakupy, żona była uśmiechnięta, szczęśliwa i postanowiła mi kupić nowy telefon jako prezent to mnie zaskoczyło trochę i nie chciałem że nie trzeba ale ona powiedziała że i tak mi kupi bo ma dobry humor, bo spędziliśmy super dzień. Była naprawdę szczęśliwa dawała mi buziaczki, przytulała mówię kurde dobrze jest chociaż często miała pretensje że za mało pomagam.
Za nie cały tydzień to był piątek wychodziłem do sklepu żona powiedziała że ma ochotę na chipsy i karmi, ja jej powiedziałem a może wypijemy te karmi i zjemy chipsy w sobotę wieczorem i pooglądamy filmów bo ja w sobotę rano muszę iść do pracy i chciałbym się wcześnie położyć ( z reguły nie chodzę w soboty do pracy może raz czy dwa razy do roku) i poszedłem do tego sklepu ale wiecie co najzwyczajniej zapominałem o tym karmi i chipsach, kiedy przyszedłem do domu i zona zobaczyła ze nie mam tego karmi i chipsów wybuchła zaczęła krzyczeć że ona mi kupuje tak drogi telefon a ja jej żałuje karmi i chipsów, kurde jak ja zapomniałem o tym i chciałem iść i jej kupić ale ona stwierdziła że już sama pójdzie i sobie kupi. Na drugi dzień jak wróciłem z pracy po 14 żona smażyła kotlety w kuchni a ja obok usiadłem na komputer coś sprawdzić w internecie, miedzy czasie żona wyszła pranie rozwiesić i się kotlety przypaliły ale trochę ja nawet nie zauważyłem że ona wyszła, jak ona wtedy się na mnie zdenerwowała że nie przypilnowałem tych kotletów, kurde nic mi nie powiedziała że wychodzi żeby przypilnować tych kotletów albo pranie rozwiesić, rzuciła talerzem i zamknęła się w pokoju. Taki byłem zły na nią że nic mi nie powiedziała że wychodzi tylko krzyczy na mnie z taką złością normalnie by chciała mnie zabić w tych nerwach. Na drugi dzień rano miałem jechać do rodziców na wieś zawieść swojej mamie leki i na grzyby się wybrać i pojechałem a żona miedzy czasie napisała mi smsa żebym się wyprowadził jak wrócę bo ona nie zamierza już ze mną żyć i chcę rozwodu bo jej nic nie pomagam, że ona musi wszystko w domu robić do tego pracować a ja ją wszystkim denerwuje co robię.
Jak to jest możliwe że jednego tygodnia żona jest ze mną szczęśliwa a za tydzień wyrzuca mnie ze swojego życia dlaczego ona nie rozmawiała ze mną wcześniej tylko wszystko mi powiedziała po tym jak się wyprowadziłem od niej dlaczego normalnie nie mogliśmy usiąść i porozmawiać o tym co nas boli czego od siebie oczekujemy. Zapytałem się żony już po rozstaniu dlaczego ona mi nie mówiła o swoich potrzebach i tego co oczekiwała to mi odpowiedziała że ja to powinienem wszystko wiedzieć. Powiedzcie mi czy ja jestem niereformowalny, głupi codziennie się pytałem co jej pomóc starałem się w domu robić jak najwięcej ale ja mam prace zmianową to też ciężko jest czasami sprzątać w domu albo z małym iść na plac zabaw jak sie wraca do domu po 6 rano albo o 22.

Nie wiem czy to naprawie jestem załamany za tydzień urodziny synka w sobotę u żony w niedziele u mnie wiem że on to przeżywa jak się w domu czasami kłóciliśmy to on krzyczał żebyśmy się nie kłócili. Wieczorami w łóżku jak leżeliśmy to każdy w swoim telefonie zamiast pozmawiać, oddalaliśmy się od siebie nawet jak wróciłem po ostatnim rozstaniu to żona ciągle mnie straszyła że jak mi się nie podoba to mogę się wyprowadzić bo mieszkanie jest jej po rodzicach dostała. Kupiłem jej też telefon nowy po rozstaniu lepszy od tego który ona mi kupiła chciałem jej pokazać że nie jestem skąpy do tego chyba ze 10 karmi też jej kupiłem to ona mi odpowiadała że ona wtedy chciała chipsy i karmi nie teraz ale pomimo tego wzięła i telefon z którego korzysta i karmi tez wypiła sobie. po zostaniu byliśmy razem na pasowaniu u synka to normalnie się zachowywała normalnie rozmawialiśmy ze sobą nawet jej buziaka dałem myślałem że idzie ku dobremu ale tylko się łudziłem parę dni później negatywne emocje do mnie wychodziły z jej ust jak 7 miesięcy temu albo jeszcze gorzej. maja żona uważa że nie wykorzystałem swojej szansy którą mi dała wtedy i więcej szans nie będzie że to już koniec i lada dzień składa pozew o rozwód.

Kocham żonę chciałbym z nią być ale czuje taką bezradność nie mam pojęcia jak to naprawić dziś byłem u żony żeby małego zawieść do szkoły bo chciałem jej pomóc zapytałem się jej jak dzień mija czy dużo pracy to zaczęła mi krzyczeć co mnie to obchodzi i żebym się nie interesował jej życiem bo oprócz syna nic mnie już z nią nie łączy. Więcej już do niej nic nie rozmawiałem wziąłem synka i zawiozłem go do szkoły straszną złość czułem w sobie co je jej takiego zrobiłem że mnie tak traktuje.

Co o tym sądzicie? Czy jest nadzieja na odbudowę związku małżeństwa, na relacje jak było kiedyś wspólne wakacje święta spontaniczne wypady na jakieś festyny imprezy. Tyle pozytywnych pięknych wspomnień chyba o wszystkim nie zapomniała, ja jestem strasznie wrażliwym facetem i jest mi straszne ciężko nawet nie mam z kim o tym porozmawiać bo nie mam na tyle zaufanej osoby żeby zwierzać się jej ze swoich problemów w małżeństwie.

dziękuje za wysłuchanie tych wypocin i pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Nirwanna »

Cogito, dokleiliśmy Twój nowy post do starego wątku. Lepiej jest mieć swój jeden osobisty wątek, widać wtedy lepiej dziejący się w czasie proces :-) lub brak procesu...

Cogito, prześledź swój wątek i sprawdź, co zrobiłeś od ostatniego kryzysu, co zmieniłeś na trwałe, co wciąż zmieniasz? I nie dlatego, że żona kazała, albo wytykała Ci, tylko dlatego że sam zweryfikowałeś że coś było złe, a Ty zmieniasz na dobre.

Czy pamiętasz że małżeństwo to trójca? W małżeństwie sakramentalnym (zakładam że takim jesteście) trzecim jest Bóg. Jak On jest obecny w Waszym małżeństwie? Jak Go zapraszasz? Jak przeżywasz sakramentalność swojego związku?

To są kluczowe pytania (i odpowiedzi), szkoda czasu na opisywanie poszczególnych zdarzeń kryzysu, warto w to miejsce wejść na poziom bardziej ogólny - weryfikacji i naprawy trwale, a nie tylko wtedy, gdy ostry kryzys wraca.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Monti »

Widzę w zachowaniu Twojej żony bardzo dużo cech analogicznych do mojej żony. Nagłe zmiany nastrojów, awantury o głupoty, manipulacje. Swego czasu bardzo poważnie rozważałem, czy nie są to zaburzenia typu borderline lub podobne. Niestety, to jest praktycznie nie do zweryfikowania. Czytając to, co wczoraj napisałeś, przypomniałem sobie moje przejścia sprzed mniej więcej 5 lat.
Ja dziś jestem sam (z synem) i bynajmniej nie tęsknię za nerwową atmosferą ostatniej fazy naszego wspólnego życia.
Myślę trochę inaczej niż Nirwanna, mianowicie, że jeśli masz taką potrzebę, warto opisać rożne zdarzenia z Waszego życia. Dla Ciebie ma to pewien walor terapeutyczny, a nam daje pełniejszy obraz Waszych relacji. Natomiast rzeczywiście warto nie poprzestawać na wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego, tylko przemyśleniu, co powinieneś w sobie zmieniać i w jaki sposób.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Cogito86
Posty: 21
Rejestracja: 22 gru 2021, 17:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Cogito86 »

Wiem że popełniłem masę błędów w swoim małżeństwie tym że wszystko odkładałem na potem, kurde jaki czasami człowiek jest w pewnych sytuacjach głupi i ślepy na pewne rzeczy w związku, zgubiła mnie rutyna i to że moja żona nie chciała pomocy w pewnych sprawach a jednak chciała nawet jeśli mówiła że nie potrzebuje pomocy to jednak chciała żebym się domyślił i jej pomógł teraz to wiem. Widzę że żona w tym momencie chcę mi udowodnić że sobie be zemnie porodzi w życiu dlatego tak wszystko neguje co do mojej osoby. To strasznie boli jak po 8 latach słyszę od żony że już dawno mnie nie kocha i żałuję że ostatnio dała mi szanse a ja ją zmarnowałem że nic się nie zmieniłem. Ciągłe mnie za wszystko obwinia i mówi że nic kompletnie jej nie pomagałem, że ze wszystkim wszystkim była zawsze sama, kurde jak może tak mówić jak a o cokolwiek mnie poprosiła to nigdy nie powiedziałem nie zawsze co chciała to spełniałem.
codziennie po pracy sam dzwoniłem i się pytałem czy coś jej trzeba, czy to złe że tak robiłem nie mam pojęcia.
Wiecie o co ostatnio żona się przyczepiła do mnie, że nie piorę ciuchów, nie myje łazienki, nie zmywam podług w domu że nawet nie ścieram kurzy i nie myje okien. Wystarczyło powiedzieć a bym wszystko zrobił i ostatnio jej to powiedziałem dlaczego mi nie powiedziała wcześniej żebym jej przy tym pomógł to mi dowiedziała że takie rzeczy sam powinienem wiedzieć. Może nie jestem najlepszy w sprzątaniu ale w domu odkurzałem, myłem gary po obiadach, wynosiłem śmieci, zakupy robiłem, zawoziłem i odbierałem jej rzeczy potrzebne do pracy. Moja żona jest tak zimna i oschła dla mnie w tym momencie że aż nie chcę mi się jechać żeby odwiedzić synka to normalnie rozwala mi serce na milion kawałków jak słyszę tak okropne rzeczy od swojej żony. Staram się robić wszystko żeby nie popaść w depresje bo mało mi już brakuję. postanowiłem teraz już ograniczyć kontakt z żoną do minimum bo to mnie zniszczy, teraz tylko muszę w niedziele do niej jechać żeby zabrać synka do siebie bo ma urodziny, ale już nic z nią rozmawiać nie mam zamiaru jedynie wejdę powiem cześć wezmę synka i wyjdę. Każde słowo wypowiedziane z moich ust prowadzi że moja żona zaczyna krzyczeć do mnie już nie mam zamiaru słuchać tych krzyków. Co ma być to będzie jeśli będzie chciała rozwodu ze mną to wezdmie ja jej nie będę robił przeszkód ale czy za jakiś czas jak opadną negatywne emocje związane ze mną nie stwierdzi że popełniła błąd? Ciężko mi to w tym momencie stwierdzić wiem jedno że jak w tym momencie nie odpuszczę to będzie jeszcze gorzej i muszę zająć się sobą żeby nie myśleć.

Jestem wierzący może nie chodzę co niedziele do kościoła ale co dziennie wieczorem rozmawiam z Bogiem po przez modlitwę też 2 tygodnie temu bylem u spowiedzi i komunii tylko szkoda że moja żona jest wierząca ale nie praktykująca, sterałem się ją namówić żebyśmy razem chodzili do kościoła z synkiem to w tym roku tylko raz latem ją namówiłem na wyjście do kościoła. Żona powtarza że nie ma takiej potrzeby żeby chodzić a zbytnie namawianie jej doprowadza do kłótni tak więc wole iść sam i pomodlić się za nas wszystkich.
Moim zdaniem największymi naszymi błędami było brak wspólnej rozmowy o swoich potrzebach i brak wspólnych wyjść gdzieś we dwoje, kiedyś częściej wychodziliśmy teraz praktycznie wcale lub sporadycznie.

Mam nadzieje że czas sprawi że moja żona ochłonie i zmieni moje nastawienie do mnie.

poxdrawiam.
Ewuryca

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Ewuryca »

To ja napisze z perspektywy kobiety i koleżanki wielu innych zamężnych kobiet które najczęściej się żalą o to samo. Mężowie powinni wykreślić ze słwonika słowo ‘pomagam żonie’. Dom i dzieci to wspólna ‘działalność’, zwłaszcza jeżeli dwie osoby w domu pracują. Nie traktujcie obowiązków domowych jako pomoc ale jako swój obowiązek, czyli w domu trzeba sprzątać, prać, gotować, zajmować się dziećmi, zakupami, zwierzętami i wszystkim innym po równo i to bez czekania aż żona pokaże palcem co trzeba zrobić. Jeśli żona gotuje codziennie, to znaczy że zmywanie należy do drugiej osoby, jeśli żona szykuje dzieci rano do szkoły to znaczy że wieczorem to mąż powinien sie zając dziecmi do spania. To oczywiscie powinno dzialac w dwie strony wiec jezeli mąż zajmuje się np piecem to żona zajmuje się w tym czasie czym trzeba w domu. Nie twierdzę, że to jest powodem zachownaia twojej żony ale rzuciło mi w oczy że często piszesz o pomaganiu. I mam wrażenie że jest to coraz częstszy problem bo pracujemy zawodowo po tyle samo godzin i każdy jest zmęczony po pracy.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Sefie »

Ewuryca pisze: 15 lis 2022, 16:38 To ja napisze z perspektywy kobiety i koleżanki wielu innych zamężnych kobiet które najczęściej się żalą o to samo. Mężowie powinni wykreślić ze słwonika słowo ‘pomagam żonie’. Dom i dzieci to wspólna ‘działalność’, zwłaszcza jeżeli dwie osoby w domu pracują. Nie traktujcie obowiązków domowych jako pomoc ale jako swój obowiązek, czyli w domu trzeba sprzątać, prać, gotować, zajmować się dziećmi, zakupami, zwierzętami i wszystkim innym po równo i to bez czekania aż żona pokaże palcem co trzeba zrobić. Jeśli żona gotuje codziennie, to znaczy że zmywanie należy do drugiej osoby, jeśli żona szykuje dzieci rano do szkoły to znaczy że wieczorem to mąż powinien sie zając dziecmi do spania. To oczywiscie powinno dzialac w dwie strony wiec jezeli mąż zajmuje się np piecem to żona zajmuje się w tym czasie czym trzeba w domu. Nie twierdzę, że to jest powodem zachownaia twojej żony ale rzuciło mi w oczy że często piszesz o pomaganiu. I mam wrażenie że jest to coraz częstszy problem bo pracujemy zawodowo po tyle samo godzin i każdy jest zmęczony po pracy.
Ewuryca

Stwierdzenie "pomagam żonie" w przypadku mężczyzn ma nieco inne znaczenie, niż to jak je rozumieją kobiety.

Często kobiety nie artykułują swoich potrzeb a mężczyźni mający nieco wyższy "próg bólu" w odniesieniu do czystości i ilości obowiązków są karceni za brak tego porządku i pokazuje im się palcem co mają robić. Więc panowie mogą myśleć, że właśnie wyręczają swoją panią w tym co robią bo przecież jest czysto a on wypełnia jej polecenia.

Panowie niestety domyślni nie są ale są za to wyuczalni jeśli poświęci im się chwilę czasu na naukę no i o ile sami wyrażą na to chęć.

Oczywiście przypadki są różne i mąż, który włożył naczynia do zmywarki pierwszy raz w tym miesiącu może mieć przeświadczenie, że przecież to obowiązek żony a on ją akurat teraz wyręcza :)

Na przykładzie mojej żony mogę powiedzieć, że proszę aby mi wprost mówiła czego wymaga bo czegoś mogę nie widzieć, najlepiej zawczasu tak aby dobrze rozplanować dzień ale jest kłopotliwe. Twierdzi że zarzucę jej, że mnie urabia ale jak mi nie pokaże to jest kłopot bo się okazuje, że zaraz czegoś wymaga.

Oczywiście są rzeczy dla mnie nie do ogarnięcia. Głównie pranie. Czarne, białe, kolorowe jasne, kolorowe ciemnie, domowe, wyjściowe, bielizna, pościel, do tego dochodzą kombinacje, których o zgrozo łączyć się nie da. Magia! ;)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Firekeeper »

Twoja żona jest sfrustrowana siedzeniem w domu. Jeśli pracuje w nim. Ogarnia dom i dzieci to jest to już taka rutyna, że kobieta przestaje czuć się kobietą, a ma wrażenie bycia w klatce. Dlatego miło spędziliście dzień w parku dinozaurów. Notabene ja jak w takim byłam to też się cieszyłam jak głupia, bo w końcu wyszliśmy razem, a nie jak zwykle w domu. A w takim nastroju zmęczenia i poczuciu bycia służącą cała frustracja wylewa się w Twoim kierunku. I ja się nie dziwię. Bo mnie słowa mojego męża ,,w czym Ci pomóc " działają jak płachta na byka. Czy ja chodzę za moim mężem i pytam się czy mu pomóc w wyniesieniu śmieci, zakupach, ugotowaniu obiadu, sprzątaniu, zabawie z dziećmi, nauce, pracy itd itd... ?! Nie i ja też nie chce takiego pytania. Ja nie potrzebuję pomocy męża, bo dzieci są tak samo jego jak moje, dom również. Wszystko jest wspólne. Oczywiście każdy ma swoją działkę przydzieloną w czym jest lepszy to to ogarnia. Po za tym. Takie pytanie w czym Ci pomóc sprawia, że to my kobiety musimy Wam powiedzieć co macie zrobić i pokazać palcem. To nie jest partnerstwo. Ja się wtedy czułam jak osoba która rozkazuje swojemu podwładnemu i z czasem szacunek do męża stawał się co raz mniejszy. A on był co raz bardziej sfrustrowany. Bo i owszem co mu kazałam to zrobił. Ale ja w tym nie czułam się ani partnerką ani żoną. Tylko tak jakby cała odpowiedzialność za dzieci i dom spadła na mnie i całe myślenie, a mąż ograniczał się do czekania na rozkazy i ich wykonywania. Niczym jak na produkcji. Idziesz, robisz potem czapka brama. A kobieta musi i patrzeć czy kotlety się nie przypalą, jeszcze rozwiesić pranie i pewnie w między czasie sprawdzić Librus i maile. A z tym karmi i chipsami prawdopodobnie sprawdzała czy zależy Ci na niej. Głupie, dziecinne ale ja robiłam to samo. Takie testy, czy mój mąż myśli jeszcze o mnie, chce ze mną spędzić czas? Mój mąż też oblewał, a ja czułam się co raz bardziej sfrustrowana. Mój mąż na szczęście już nie pyta w czym mi pomóc tylko co jest do zrobienia i razem ustalamy. Sam bierze odkurzacz, rozwiesza pranie i wstawia pralkę. A ja lubię jak czasami przyjdzie i powie siądź, odpocznij ja to zrobię, lepsze dla mnie niż jakiś tendencyjny komplement.
Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Niepoprawny83 »

Nie wiem czy nadążam, ale wychodzi na to, że nie kupienie piwa i chipsów plus nieupilnowanie kotletów których nikt nie kazał pilnować to dla żony Cogita powód aby wyrzucić go z domu.... dramat, ze w ogóle coś takiego rozpatrujemy.
Co by było, gdyby jakaś kobieta napisała na forum, że facet wyrzuca ją z domu, bo nie przyniosła piwa i chipsów i przypaliła kotlety... Dramat.
Cogito spróbuj się jakoś ogarnąć bo twoja żonka chyba lubi wsadzać cię na huśtawkę emocjonalną (miłe chwile potem kłótnia przez duże K)i wpędzać w poczucie winy, odradzam poddawanie się tym zabiegom.
Zaufaliśmy miłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Ruta »

Mam dwie uwagi, okiem kobiety.

Jeśli chcecie wkurzyć i przewlekle sfrustrować swoją żonę pytajcie ją w czym macie pomóc, co zrobić, czym się zająć. To właśnie sprawia, że kobieta czuje, że ma w domu kolejne dziecko, a nie mężczyznę.

Warto wyobrazić sobie to w odwrotną stronę. Gdyby to żona zaczęła za wami łazić, prosić o listę zakupów, instrukcję prania i wskazanie co ma dzisiaj w domu zrobić i o której odebrac dzieci. Jak szybko mielibyście ochotę krzyczeć i jak szybko doszlibyscie do wniosku, że ożeniliście się z kobietą na poziomie umysłowym czterolatki?

Równie wkurzajace są bajki o skomplikowanej obsludze pralki, zlozonych programach zmywarki i procedurach obróbki cieplnej. Bo ja to tak odbieram, jako bajki. Znam męzczyzn żyjacych samotnie lub z dziećmi, którzy całe życie "nie potrafili" wieszac firanek, dokladnie odkurzać, wstawiac prania, uprasowac koszuli, a teraz proszę... mistrzowie... dają radę. Dla mnie takie "nie umiem", "nie ogarniam" to wyuczona bezradność. Wiem, bo prezentowałam odwrotną, damską stronę tej bezradności: "nie umiałam" zmieniać tonera w drukarce, prowadzić samochodu, skręcić szafki, czy podciągnąć poluzowanych drzwiczek. Wszystko umiem.

Osobiście między bajki wkladam też kwestię "różnych standardów czystosci". Albo jest czysto, albo jest brudno. Nie ma produktów drugiej swieżosci i nie ma mniejszej czystosci. Jest zepsute jedzenie i brud.

Oczekiwanie, że żona rozdzieli obowiązki to nie to samo, co współdzielenie obowiązków. Od mężczyzny oczekuję odpowiedzialnosci. Niepodzielonej. Sto procent ja, sto procent mąż. Co nie znaczy, że wtedy, z tego pulapu nie mozemy się podzielić, wedlug mozliwości, preferencji. Ja lubię wstawiac i rozwieszac pranie, mąz nie musi. Ale nie ma tak, że mąż lubi wynosić smieci, wychodzic z psem, kopać w ogródku, drzewo porąbać i spacery z dziecmi i odśnieżac, to ja zostanę w domu i zrobię resztę. Hola, hola. Ja też wolę prace poza domem na świeżym powietrzu.
Jak widzę dumnych panów z dziećmi na placach zabaw, to mam zawsze taką refleksję, że własnie szykują sobie potężny kryzys małżenski. I nie ma znaczenia czy żona w tym czasie sprząta dom, czy siedzi w spa. Oni na tym placu powinni być z dziećmi razem. Już się PODZIELILI.

Warto jak najwięcej rzeczy robic wspólnie. Przygotowanie posilków, zakupy, porzadki. Da się. Wspólna praca buduje wspólnotę, więź. Podzielić znaczy dzielić. Współdzielić znaczy łączyć.

Współdzielcie z żonami obowiazki, zamiast je dzielić. I nie zachowujcie się jak dzieci. Co to za męzczyzna, co czeka na instrukcje od zony? Szczerze mówiac, wolalabym juz jasne postawienie sprawy: w domu nie lubię robic nic, nie lubię tego, nie czuję się w tym, niech to będzie twoja odpowiedzialnosc. Ty tym zarządzaj, daj mi instrukcje, co mam przejąć. Naucz mnie jak ma byc, żeby bylo dobrze. Raz. A nie codziennie od nowa. Jestem w stanie przyjąc, ze są tacy męzczyźni, co tak wolą. Mi się też do remontów nie pali, chociaż umiem juz sporo w tej materii zdziałać. Macie portki? To je noście. Takie postawie sprawy to co innego, niż codzienne stękanie zonie nad glowa, tego nie umiem, tego nie wiem, tego nie lubię, a to i tak źle zrobię.


Druga uwaga. Kobiety mają cykle. Miesięczne. Wyjscie z zalożenia, że cykle są irracjonalne, zmiana nastroju jest irracjonalna i kobieta jest irracjonalna prowadzi do stałego konfliktu i napięcia w relacji z kobietą. A wielu męzczyzn z powodu ich cyklu traktuje swoje żony jak tykajace bomby, wariatki, albo osoby z którymi nie trzeba się liczyć, bo są irracjonalne. Jest też mnóstwo panów, zyjacych w lęku przed zonami i ich "nastrojami". Zachęcam ponownie do założenia spodni. Stabilny męzczyzna na którym można się oprzeć jest na wagę złota.

Dla dobra waszyxh małżeństw proponuję poświęcić trochę czasu zagadnieniu cyklu kobiecego, poznac potrzeby kobiety na róznych etapach cyklu, zacząc z tym cyklem zony współpracowac, a nie kolejny raz zastanawiac się, czemu zona się wściekla. Może dlatego, że w okolicach poprzedzajacych koniec cyklu zona potrzebuje czasu i przestrzeni dla siebie. Może dlatego, ze pomysł wycieczki na basen jest fajny, ale nie we wszystkie dni miesiaca. Moze dlatego, ze są dni, kiedy kobieta potrzebuje się polozyć i nie mieć na glowie pytajacego o wszystko dzieciaka, tylko męzczyznę który ogarnie temat i zapewni potrzebny jej wypoczynek.
To duży problem wspólczesnej kobiety, oczekuje się od niej stalej wydajnosci, takiego samego funkcjonowania nie tylko w pracy, ale niestety tez w domu, w zwiazku. Coraz więcej kobiet "leczy" swój cykl, by "stabilniej funckcjonować". Czyli zachowywac wydajnosć i nie podlegac zmiennym nastrojom. Coraz mniej kobiet funkcjonuje zgodnie ze swoją naturą, łykają najróżnejsze tabletki, od hormonów, po psychotropy, zeby tylko dorosnąć do męskich wzorców stabilności. Cykl kobiecy jest już obecnie na liście DSM (czyli zaburzeń, które należy diagnozwać i leczyc). Poprawiamy samego Boga.

Myślę, że zajęcie się domem, obiadem, i czym tam trzeba przez kilka dni w miesiącu, to chyba nie jest aż taki problem? Nauczenie się kiedy lepiej zostawić kobiecie przestrzeń? Myślę, że skoro kobieta ma cykl, z racji bycia w taki sposób stworzoną, to jest to dla męzczyzny rodzaj wyzwania, dany mu od samego Boga. Wymaga uwagi, obserwacji żony, nauki jej indywidualnosci. Ale to przeciez na tym polega własnie budowanie bliskosci, intymnosci.

Wkurzam się, gdy czytam lub slucham, że zona ma "niezrozumiale" nastroje, humory. Może czas dostrzec, że kobieta to nie męzczyzna. I nie deprecjonować kobiecości żony, jako irracjonalnej, glupiej, niezrozumialej, tylko zacząć ją doceniać.

Z praktyki wiem, że gdy mąż zaczął mój cykl i moje funkcjonowanie rozumieć i UWZGLĘDNIAĆ, moje napięcia byly znacznie mniejsze. Kobieta, która przechodzi swój cykl dramatycznie, to często kobieta, której potrzeby związane z cyklem, także emocjonalne, są represjonowane.

Jesli ktoś ma pretensje o to, jak dziala kobieta - reklamacje i zażalenia należy skladać do Pana Boga. Zapewne zostaną odrzucone jako bezzsadne, ale może serwis dorzuci w geście politowania instrukcję obslugi.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Caliope »

Niepoprawny83 pisze: 15 lis 2022, 23:30 Nie wiem czy nadążam, ale wychodzi na to, że nie kupienie piwa i chipsów plus nieupilnowanie kotletów których nikt nie kazał pilnować to dla żony Cogita powód aby wyrzucić go z domu.... dramat, ze w ogóle coś takiego rozpatrujemy.
Co by było, gdyby jakaś kobieta napisała na forum, że facet wyrzuca ją z domu, bo nie przyniosła piwa i chipsów i przypaliła kotlety... Dramat.
Cogito spróbuj się jakoś ogarnąć bo twoja żonka chyba lubi wsadzać cię na huśtawkę emocjonalną (miłe chwile potem kłótnia przez duże K)i wpędzać w poczucie winy, odradzam poddawanie się tym zabiegom.
Dla mnie to jest po prostu niespełnienie czyichś oczekiwań. Nie staniesz na rzęsach jak on/ona chce, możesz się wynosić, nie pasujecie do siebie. To chyba najgorzej jestem w stanie znieść, brak akceptacji tego, że np. mam prawo zapomnieć czegoś kupić, przypalić te kotlety, bo jestem człowiekiem i popełniam błędy.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Nirwanna »

Caliope, tylko że z narracji wynika, że to żona Cogito nie akceptuje, że ona też jest człowiekiem i popełnia błędy, czyli np. przypali kotlety. Przełożenie tego na Cogito to efekt wtórny.
Bardzo często jest tak, że brak akceptacji drugiego człowieka i jego wad, braków - wynika z tego, że nie akceptuję w sobie podobnych wad i braków. Co prowadzi do tradycyjnej konkluzji - w kryzysie należy najpierw zająć się sobą.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Bławatek »

Ruta pisze: 16 lis 2022, 1:07 ...
Jeśli chcecie wkurzyć i przewlekle sfrustrować swoją żonę pytajcie ją w czym macie pomóc, co zrobić, czym się zająć. To właśnie sprawia, że kobieta czuje, że ma w domu kolejne dziecko, a nie mężczyznę.

Warto wyobrazić sobie to w odwrotną stronę. Gdyby to żona zaczęła za wami łazić, prosić o listę zakupów, instrukcję prania i wskazanie co ma dzisiaj w domu zrobić i o której odebrac dzieci. Jak szybko mielibyście ochotę krzyczeć i jak szybko doszlibyscie do wniosku, że ożeniliście się z kobietą na poziomie umysłowym czterolatki?

...

Oczekiwanie, że żona rozdzieli obowiązki to nie to samo, co współdzielenie obowiązków. Od mężczyzny oczekuję odpowiedzialnosci. Niepodzielonej. Sto procent ja, sto procent mąż. Co nie znaczy, że wtedy, z tego pulapu nie mozemy się podzielić, wedlug mozliwości, preferencji. Ja lubię wstawiac i rozwieszac pranie, mąz nie musi. Ale nie ma tak, że mąż lubi wynosić smieci, wychodzic z psem, kopać w ogródku, drzewo porąbać i spacery z dziecmi i odśnieżac, to ja zostanę w domu i zrobię resztę. Hola, hola. Ja też wolę prace poza domem na świeżym powietrzu.
Jak widzę dumnych panów z dziećmi na placach zabaw, to mam zawsze taką refleksję, że własnie szykują sobie potężny kryzys małżenski. I nie ma znaczenia czy żona w tym czasie sprząta dom, czy siedzi w spa. Oni na tym placu powinni być z dziećmi razem. Już się PODZIELILI.

Warto jak najwięcej rzeczy robic wspólnie. Przygotowanie posilków, zakupy, porzadki. Da się. Wspólna praca buduje wspólnotę, więź. Podzielić znaczy dzielić. Współdzielić znaczy łączyć.

Współdzielcie z żonami obowiazki, zamiast je dzielić. I nie zachowujcie się jak dzieci. Co to za męzczyzna, co czeka na instrukcje od zony? Szczerze mówiac, wolalabym juz jasne postawienie sprawy: w domu nie lubię robic nic, nie lubię tego, nie czuję się w tym, niech to będzie twoja odpowiedzialnosc. Ty tym zarządzaj, daj mi instrukcje, co mam przejąć. Naucz mnie jak ma byc, żeby bylo dobrze. Raz. A nie codziennie od nowa.

...

Druga uwaga. Kobiety mają cykle. Miesięczne. Wyjscie z zalożenia, że cykle są irracjonalne, zmiana nastroju jest irracjonalna i kobieta jest irracjonalna prowadzi do stałego konfliktu i napięcia w relacji z kobietą. A wielu męzczyzn z powodu ich cyklu traktuje swoje żony jak tykajace bomby, wariatki, albo osoby z którymi nie trzeba się liczyć, bo są irracjonalne. Jest też mnóstwo panów, zyjacych w lęku przed zonami i ich "nastrojami". Zachęcam ponownie do założenia spodni. Stabilny męzczyzna na którym można się oprzeć jest na wagę złota.

...

To duży problem wspólczesnej kobiety, oczekuje się od niej stalej wydajnosci, takiego samego funkcjonowania nie tylko w pracy, ale niestety tez w domu, w zwiazku. Coraz więcej kobiet "leczy" swój cykl, by "stabilniej funckcjonować". Czyli zachowywac wydajnosć i nie podlegac zmiennym nastrojom. Coraz mniej kobiet funkcjonuje zgodnie ze swoją naturą, łykają najróżnejsze tabletki, od hormonów, po psychotropy, zeby tylko dorosnąć do męskich wzorców stabilności. Cykl kobiecy jest już obecnie na liście DSM (czyli zaburzeń, które należy diagnozwać i leczyc). Poprawiamy samego Boga.

Myślę, że zajęcie się domem, obiadem, i czym tam trzeba przez kilka dni w miesiącu, to chyba nie jest aż taki problem? Nauczenie się kiedy lepiej zostawić kobiecie przestrzeń? Myślę, że skoro kobieta ma cykl, z racji bycia w taki sposób stworzoną, to jest to dla męzczyzny rodzaj wyzwania, dany mu od samego Boga. Wymaga uwagi, obserwacji żony, nauki jej indywidualnosci. Ale to przeciez na tym polega własnie budowanie bliskosci, intymnosci.

...

Jesli ktoś ma pretensje o to, jak dziala kobieta - reklamacje i zażalenia należy skladać do Pana Boga. Zapewne zostaną odrzucone jako bezzsadne, ale może serwis dorzuci w geście politowania instrukcję obslugi.
Ruto pięknie wszystko opisałaś - trochę skróciłam cytowanie Twojego posta, ale ze wszystkim się zgadzam. Może warto wysłać do wydrukowania w jakimś czasopiśmie?

Nie ma nic bardziej wkurzającego niż facet pytający non stop co ma robić. Mi nikt nie musi przypominać jak zaparzyć herbatę czy też jak się masłem smaruje chleb, a mężowi musiałam przypominać wiele np. wyciągnij wcześniej masło aby było miękkie, chleb kroimy innym nożem. Itp. ostatnio w pracy śmiać mi się chciało bo byłam w innym wydziale i panowie mieli problem jak wyczyścić ekspres (nie było dziewczyny, która zawsze MA to robić) i na koniec stwierdzili, że ona nie może brać wolnego bo ich to przerasta. Ludzie, serio?! Przecież obok leży instrukcja i byliście "przeszkoleni". Ja się nauczyłam naprawiać spłuczkę, wymieniłam czy też naprawiłam już samodzielnie 2 razy rury odpływowe ze zlewu - łatwo nie było i za pierwszym razem mi nie wyszło ale nie można się poddawać i trzeba próbować. Poza tym takie "małe sukcesy" bardzo budują i pomagają dążyć do bycia lepszym, ale jak ktoś woli nic nie robić lub mało robić to potem nie ma ani doświadczenia ani wiary w siebie. To samo jest z wieloma rzeczami np. z pieluszkami jednorazowymi - niby wszystkie "takie same" a jednak inne i dopiero próbowanie pokazało które są łatwiejsze do zakładania lub bardziej przylegające. Ale trzeba było popróbować i porównać. Choć można było zostać przy pierwszej firmie i np. narzekać całe 2 lata, że rzepy nie trzymają.

I tak samo Ruto punkt za przypomnienie o naszej kobiecości - ja bym się z chęcią pozbyła naszych cykli, ale żaden mężczyzna nie jest chętny. Niby kilka dni cierpienia i zmian hormonalnych a chętnych brak. Aby jakoś funkcjonować łykam tabletki i zaciskam zęby i powtarzam sobie "za kilka dni przejdzie, a za paręnaście lat tego nie będziesz już miała" i mimo potrzeby odpoczynku w tych dniach działam jak zawsze wykonując 200 procent normy - no bo jak to, mogę odpuścić i nie robić nic? Nie, nie mogę odpuścić - ani w pracy, ani w domu, bo nie ma wsparcia i współczucia. Jedynym wyjściem dla mnie i wielu kobiet jest terapia hormonalna zmniejszająca a nawet blokująca płodność - czyli niezgodna z nauką kościoła. No, więc nie stosuję i trwam w tym niezbyt miłym doświadczeniu co miesiąc.

Cogito - tak nas Bóg stworzył, że jesteśmy różni i tylko wtedy gdy poznamy swoje wzajemne oblicza i będziemy w stanie współpracować to możemy cieszyć się wspólnym życiem bez ciągłych kłótni (to się tyczy wszystkich relacji - w rodzinie, pracy, wśród znajomych nie tylko dotyczy małżonków). Warto słuchać innych, szczególnie jak nam wytykają nasze błędy i analizować czy to jest prawda czy kłamstwo lub ich zły, zniekształcony obraz nas. Jeśli prawda - to pracować nad sobą, jeśli nieprawdziwy osąd to starać się tym nie przejmować i modlić się by dana osoba sama zaczęła nad sobą pracować i poznawać siebie i innych - niestety rozmowy z współmałżonkiem czy współpracownikiem często niewiele zmieniają.

Dopóki jest możliwość to nie warto się wyprowadzić - strasznie trudno jest wrócić. Nie ma co osobie zakręconej w temacie odejścia, rozwodu, prawić kazań. Mój mąż wyprowadził się z domu, od razu dążył do rozwodu i choć mu mówiłam, że ja nie uznaję rozwodów i przestrzegałam przed nowym życiem z nową "miłością" to mój mąż wszystko traktował jak atak, nic do niego nie docierało. A potem miał pretensje, że nikt go nie ostrzegał, że idzie na manowce. Na swoje życzenie skomplikował sobie życie - z kowalską nie mieszka, ale wspólne dziecko to odpowiedzialność nawet jeśli tylko finansowa jest już na kilkanaście lat.

Cogito na tą chwilę warto zająć się sobą - poznać siebie, popracować nad sobą - terapia, książki... I nie zaniedbać syna, bo niestety dzieci najwięcej tracą - na lata albo i na całe życie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Ruta »

Sefie pisze: 15 lis 2022, 20:59 Ewuryca

Stwierdzenie "pomagam żonie" w przypadku mężczyzn ma nieco inne znaczenie, niż to, jak je rozumieją kobiety.

Często kobiety nie artykułują swoich potrzeb, a mężczyźni mający nieco wyższy "próg bólu" w odniesieniu do czystości i ilości obowiązków są karceni za brak tego porządku i pokazuje im się palcem co mają robić. Więc panowie mogą myśleć, że właśnie wyręczają swoją panią w tym co robią bo przecież jest czysto a on wypełnia jej polecenia.

Panowie niestety domyślni nie są ale są za to wyuczalni jeśli poświęci im się chwilę czasu na naukę no i o ile sami wyrażą na to chęć.

Oczywiście przypadki są różne i mąż, który włożył naczynia do zmywarki pierwszy raz w tym miesiącu może mieć przeświadczenie, że przecież to obowiązek żony a on ją akurat teraz wyręcza :)

Na przykładzie mojej żony mogę powiedzieć, że proszę aby mi wprost mówiła czego wymaga bo czegoś mogę nie widzieć, najlepiej zawczasu tak aby dobrze rozplanować dzień ale jest kłopotliwe. Twierdzi że zarzucę jej, że mnie urabia ale jak mi nie pokaże to jest kłopot bo się okazuje, że zaraz czegoś wymaga.

Oczywiście są rzeczy dla mnie nie do ogarnięcia. Głównie pranie. Czarne, białe, kolorowe jasne, kolorowe ciemnie, domowe, wyjściowe, bielizna, pościel, do tego dochodzą kombinacje, których o zgrozo łączyć się nie da. Magia! ;)
Sefie,
Po przeczytaniu twojego postu bardzo, ale to bardzo mi dzwoni, z mojej perspektywy, kobiety, żony. Napiszę ci co, pod rozwagę.
Oczywiście tak widzę ja, nie twoja żona, i możliwe jest, że twoja żona taki stan twojego postrzegania akceptuje i dla niej jest to w porządku i nie jest dla niej frustrujący.

Piszesz, że kobiety nie artykułują "swoich potrzeb". I dzwoni mi tu pierwszy dzwonek. Potrzeba wykonania obowiazków domowo-dziecięcych, przygotowania posiłków, utrzymania czystości nie jest "potrzebą kobiety". Jest wspólną odpowiedzialnością kobiety i mężczyzny.

Jeśli "pan myśli, że wyręcza swoją panią, bo przecież jest czysto, a on wypelnia polecenia", to dzwonią mi wszystkie dzwonki na raz i jeszcze te u sąsiadów. Tak może być w moich oczach tylko wtedy, gdy męzczyzna nie wziął na siebie SWOJEJ odpowiedzialności.
Pomocny jest badzo wyjazd żony. Nie na tydzień, przed którym wszystko przygotuje, od posilków po zapasy koszul. Na co najmniej trzy tygodnie. Z założeniem, że wróci do czystego pachnacego domu i pelnej lodówki, a nie domu, w którym ponkatach będą gnic resztki pizzy i kebabów i co do którego powstaną wątpliwości czy taniej wyjdzie go wysprzątać czy wyremontować, czy tez lepiej go opuscic w trybie ewakuacji.

"Panowie są wyuczalni, jesli poswięci im się..." Tu też mi dzwoni. Skoro męzczyzna bez pomocy żony nauczyl się obslugi komputera, samochodu, wiertarki i kosiarki, to poradzi sobie tez z lodówka, pralką, zmywarką i mikserem. Z piekarnikiem wielofunkcyjnym też. Męzczyzna robi z siebie głupka w oczach kobiety, domagając się instrukcji zamiatania, odkurzania i mycia wanny. Traci swoją atrakcyjność, autorytet - wazne atuty w relacji.

Z tego co piszesz wnoszę, że twoja żona nie jest zadowolona z twoich próśb o wyjasnienie "czego wymaga". Ty nie widzisz innego wyjscia, bo bez tego zona zaczyna "wymagać". Wiele żon taką sytuację z mężem postrzega jako ciężar. Im dluzej się cos niesie, tym cięzsze się wydaje. Wybuchy najpierw następują w szczcycie cyklu i przed koncem. To wazne sygnaly ostrzegawcze, nadchodzacej katastrofy.

Sefie, nie chcę cię urazić. Ale może warto przemyśleć pewne sprawy. I oddzielić co jest wymaganiem, pewnym rodzajem dziwactwa danej osoby, do którego mozna się z dobrej woli dostosowac, a co jest zwyklymi czynnosciami, które trzeba wykonywać codziennie dla podtrzymania życia biologicznego.

Codzienne przecieranie mebli sokiem z aramantusa i agawy jest dziwactwem. Można to robić, ale nie trzeba. Jesli zonę cieszy, i poprawia to realcje, pewnie warto. Natomiast zakupy, pranie, sprzątanie to nie dziwactwa.

Wymagania zony od wymagań biologii latwo odróżnić. Jesli nie będziemy spelniac wymogów biologicznych umrzemy z glodu lub z braku higieny. Ewentualnie ze smrodu.

Co do prania. Ja mam opór do prowadzenia samochodu. Raz zapisalam się na kurs, zaplaciłam pierwszą ratę i na tym poprzestałam. Ty masz blokadę do nauczenia się prania. Ja już wiem skad moja blokada, co na razie za wiele nie zmienilo. Jednak ze swoimi slabosciami i bezsilnosciami warto się mierzyc, bez zrzucania odpowiedzialnosci na innych. To, ze nie zrobilam dotąd prawa jazdy nie znaczy, że mąż mialby mnie wozić gdzie zechcę, tylko dlatego, ze on takiej blokady nie ma. To, że masz blokadę na pranie, nie oznacza, ze zona jest zobowiazana do prania twoich ubrań. Moze warto powiedziec wprost: kochanie, mam blokadę psychiczną z praniem. Jesli ty się tym zajmiesz w calosci, ja przejmę coś, co jest nieprzyjemne dla ciebie, czego nie lubisz. Nie radzę sobie z tym. Znacznie lepiej tak, niz dorabiac do swoich blokad teorie ewolucyjne. Miliony męzczyzn na swiecie obslugijacych perfekcyjnie pelny cykl prania az do etapu poskladania rzeczy w szafkach, tym teoriom skutecznie przeczą.

Warto czasem zmienić myślenie. Ja wiem, ze wam się wszystko w ciągi logiczne uklada. I że wszystko co napisaleś jest logicznie poprawne. Ale system jaki wymyślileś, zeby zona wyjasniala ci, czego wymaga, po to żeby "nie wymagala" nie jest byc może najlepszym z najlepszych. Ani nawet najlogiczniejszym.

W moich oczach masz świętą zonę, że spokojnie te twoje prosby o przedstawianie tobie "jej wymagań" znosi. Może na wszelki poobserwuj w jaki stan emocjonalny wprawiasz w tym swoją żonę. Jako kobieta przewiduję, że w zalezności od dnia od pobłażliwego politowania, do ciężkiej irytacji. Może jest twoja zona wyjątkiem i jest swiętą i po prostu cieszy się, że tak sobie dobrze ułozyliscie wspólpracę. Ale moze jednak nie...

Męzczyźni nie zdają sobie sprawy, że takim postępowaniem, teoriami, i logiką, z której nieodmiennie wynika, że zona ma kierować męzem i wszystkimi pracami zmierzajacymi do biologicznego przetrwania rodziny i jeszcze większośc z nich wykonywać, tracą w oczach swoich zon bardzo ważną rzecz, szacunek.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Firekeeper »

Niepoprawny83 pisze: 15 lis 2022, 23:30 Nie wiem czy nadążam, ale wychodzi na to, że nie kupienie piwa i chipsów plus nieupilnowanie kotletów których nikt nie kazał pilnować to dla żony Cogita powód aby wyrzucić go z domu.... dramat, ze w ogóle coś takiego rozpatrujemy.
Co by było, gdyby jakaś kobieta napisała na forum, że facet wyrzuca ją z domu, bo nie przyniosła piwa i chipsów i przypaliła kotlety... Dramat.
Cogito spróbuj się jakoś ogarnąć bo twoja żonka chyba lubi wsadzać cię na huśtawkę emocjonalną (miłe chwile potem kłótnia przez duże K)i wpędzać w poczucie winy, odradzam poddawanie się tym zabiegom.
To jest w sumie ciekawe. Ja jako kobieta widzę w tym opisie Cogito prawdziwy dramat. Ciekawe czy to odmienność płci wpływa na widzenie inne problemu? Bo to nie chodzi o cipsy i piwo tylko brak zaangażowania. Brak własnego myślenia. Ja jako żona, matka wiem co mam zrobić. Widzę naczynia brudne to wkładam je do zmywarki. Widzę kurz ścieram. Dziecko kaszle robię inhalacje. Mają dzieci pracę domową i nie potrafią pomagam. Jest duża różnica w pytaniu ,, w czym Ci pomóc " a w ,,co jest jeszcze do ogarnięcia. Nie raz tak było, że mój mąż wracał z pracy ja już sfrustrowana i padnięta. A on telefon w rękę. Popatrzył na FB i się pyta w czym Ci pomóc. W niczym zawsze odpowiadałam sfrustrowana. Ale to już był wstęp do walki i kłótni. Ja musiałam dużo zmienić w swoim podejściu ale mąż również. On nie mógł być na moje rozkazy więc musiał skończyć z pytaniem w czym Ci pomóc tylko samemu się zacząć angażować i myśleć. Ja widząc, że przejmuje kontrolę nad domem i dziećmi miałam poczucie, że mam w domu męża i partnera, a nie służącego. Więc sama zmieniłam swoje zachowanie. Przestało mi przeszkadzać, że po pracy siedzi. Bo wiem, że zje obiad i zacznie ze mną ogarniać życie. Zyskał w moich oczach i zaczęłam bardziej go doceniać i szanować. Bo mogę na niego liczyć. On też ma łatwiej bo mimo, że jestem sfrustrowana to już nie faktem, że jestem ze wszystkim sama. Wiem, że on też w tym jest. Dla mojego męża też to były błachostki, bo krzyczę że papierek leży na podłodze. Tylko ja w ciągu dnia takich papierków potrafię x podnieść. A dodać do tego jeszcze inne czynności. Też uważał, że on tyle robi, bo wszystko co mu każe to zrobi. Ale ja nie chcę kazać mu podnieść ten papierek z podłogi tylko, żeby sam go podniósł. Ile razy można się prosić. Podnieś to, zamknij drzwi, zgaś światło, więc pranie, zobacz co robią dzieci, zrób mu śniadanie i tak jak katarynka od rana. Przecież to oszaleć można. Jeszcze jak kobieta siedzi w domu to takie papierki na podłodze naprawdę urastają do rangi śmietnika. I po takim ogarnianiu śmietnika od rana ja osobiście nie raz czułam się jak Kopciuszek, a nie jak Królewna. Miałam poczucie, że nie jestem już dla mojego męża kobietą tylko matką i sprzątaczką. Dlatego tak ważne są dla mnie gęsty ze strony męża jak wyjazd z domu na chwilę nawet po to żeby sobie pospacerować po mieście i nabrać dystansu i poczuć, że jesteśmy jeszcze mężczyzną i kobietą. Że jeszcze możemy spędzić razem fajnie czas, pośmiać się i bawić, żartować.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Żona kazała mi się wyprowadzić i mówi że nie kocha już mnie.

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 16 lis 2022, 6:22 Caliope, tylko że z narracji wynika, że to żona Cogito nie akceptuje, że ona też jest człowiekiem i popełnia błędy, czyli np. przypali kotlety. Przełożenie tego na Cogito to efekt wtórny.
Bardzo często jest tak, że brak akceptacji drugiego człowieka i jego wad, braków - wynika z tego, że nie akceptuję w sobie podobnych wad i braków. Co prowadzi do tradycyjnej konkluzji - w kryzysie należy najpierw zająć się sobą.
Właśnie pisałam o żonie, przecież on jej nie kupił i przypalił kotlety. A co jeśli ktoś uważa że nie ma braków i wad i nie akceptuje innych z wadami?
ODPOWIEDZ